Goetel - Tatry, e-books

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę,
kliknij na taki przycisk ,
który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.
Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poniżej.
FERDYNAND GOETEL
TATRY
Tower Press 2000
COPYRIGHT BY TOWER PRESS, GDAŃSK 2000
2
GÓRY
W życiu swym otarłem się o różne łańcuchy górskie. Trudno mi tu rozwodzić się, jakie
były pomiędzy nimi różnice i analogie. Przypisany (
glebae adscriptus
) do Tatr, zestawiałem
wszystko z ich wzorem. Niekiedy jako esteta i podróżnik, niekiedy jako fachowiec wysoko-
górski. Tatry, przyznać muszę, ponosiły przy tym niejedną porażkę. Młodociane olśnienie ich
wielkością, niedostępnością, fantastyką i grozą, przemijało szybko. Nie są to bowiem góry
wielkie, ani, tym mniej, rozległe. Cała ich masa kamienna zmieści się zapewne w jednym
masywie któregoś z himalajskich olbrzymów. Tam gdzie w Tatrach zaczynają się „wieczne”
śniegi, w Himalajach rośnie sobie cichy, liściasty las. Arcza Wielkiego Ajtału, to wielokrot-
ność naszej tatrzańskiej limby. Gdy u nas pokwitają krokusy, gdzie indziej kwitną całe gaje
rododendronów. Słynne urwiska tatrzańskie trzeba by ustawić jedno na drugim, aby dojść
miary urwisk alpejskich. Wiatr halny to igraszka w porównaniu z trybami powietrznymi, ha-
sającymi u ścian granicznych Afganistanu. Deszcz... tak! w Tatrach potrafi lać, jak rzadko w
świecie. Jednakże w takim Czerapundżi u pogranicza górzystej dżungli Syjamu szumi ulewa
przez cały boży rok. Wodospady... przykro mówić o wodospadach. Siklawa czy Wodogrz-
moty Mickiewicza, to dziecięce dzieło Boga, który się w Tatrach zabawiał tylko, wobec rzek,
toczących górskie kaniony. Jeziora czy słuszniej może stawy. To jedno chyba. Takich bo-
wiem stawów, zamkniętych w samym łonie gór i tak ściśle przez nie okolonych, nie spotkać
w całym świecie.
A jednak nie tylko te stawy czy jeziora stanowią o szczególności i niepowtarzalności zja-
wiska Tatr. Są to góry, rzec można, doskonałe, jednoczą. bowiem na niewielkim obszarze tak
wiele czynników, którymi zaskakuje i porywa człowieka świat górski, że trzeba by objechać
pół kuli ziemskiej, aby je znaleźć i pozbierać. Wyrazistość Tatr jest dzięki temu niezrównana.
Krajobraz ich na ciasnej przestrzeni uplata las i łąkę, potok i staw, skalne urwisko i usypisko
kamienne i śnieżne pola. Niebo nad Tatrami jest zmienne i ruchliwe. Latem poczernia chmu-
ry przeczuciem zimy, zimą tchnie w promień słoneczny nadzieję wiosny. Ma odludzia dla
marzycieli, bliskie o krok od ścieżki, i odludzia dla zdobywców, dalekie o całodzienną walkę
z urwiskiem. Szczątkowa roślina, zwierz i ptak styka nas tu z legendą dawnych dziejów zie-
mi, gdzie indziej już zmumifikowaną w muzeach. Szczątkowy obyczaj ludzki, zachowany w
życiu górali wśród hal, przenosi w dawność, gdzie indziej już pokonaną.
Być może, że sprzężenie tylu czynników, równie fenomenalne, jak fenomenem geogra-
ficznym są same Tatry, wytryskujące nagle z połogiego łańcucha Beskidu, stanowi o tej jedy-
nej w swym rodzaju dramatyczności krajobrazu tatrzańskiego, w którym zdaje się kipieć ży-
wa i nieustanna walka. Są przez to bliższe człowiekowi i przemawiają do niego bardziej bez-
pośrednio, bardziej „po ludzku”, niż chłodny majestat Alp czy zaświatowa fantastyczność
Himalajów.
Obraz nie byłby pełny, gdyby nie zwrócić uwagi na dwie jeszcze, szczególne cechy Tatr.
Łańcuch ich jest o wiele bardziej dziki czy, jak powiedziano, dramatyczny, od północy niż od
południa. Wszystkie, z małymi wyjątkami, szczyty tatrzańskie spadaj ku Polsce urwiskiem a
ku południu spływają bardziej połogim kadłubem. Geolodzy twierdzą, iż stało się to dlatego;
że fala górotwórcza posuwała się tu z południa na północ i załamała się właśnie w pewnej
chwili, gdy równocześnie ustało parcie ziemskiej skorupy, posuwające naprzód kamienne
masy. Może być. W każdym razie, po polskiej stronie jest o wiele mroczniej, groźniej i cia-
śniej, niż po stronie słowackiej. Nawet wiatr halny wspina się tylko i wzbiera od południa a
ku północy spada z huraganową siłą. Rzeki, rzecz prosta, też są tu bystrzejsze. Powódź... nie
3
słyszałem nigdy o wielkiej powodzi na Spiszu, gdy przez Podhale leciał niszczycielski Du-
najec.
To jedno. A drugie, to górale, ludność podtatrzańska. Ci, są takim samym fenomenem et-
nicznym, jak Tatry przyrodzonym. Nieodgadłe zmieszanie typów etnicznych, jakie się tu kie-
dyś dokonało, wyodrębniło ich nie tylko z reszty polskiego ludu, ale chyba i z ludów Europy.
Wywodzono rodowód ich od Rzymian, nordyków, czerwonoskórych i... Ostrogotów: Kim są,
naprawdę, nikt nie wie i nigdy już chyba nie ustali. Oczy maje raz bladoniebieskie, raz piwne;
włosy raz jasne, raz ciemne. Był jasnooki i szczupły Sabała, herkuliczny i wysoki Suleja Tyl-
ko, był i arcyprzewodnik Klimek Bachleda, ciemny i krępy. W temperamencie góralskim żyje
niepokój wielu ras, wciąż jeszcze nie przetrawiony. Zahaczeni o dawność bezpośrednio, pra-
wem odludzia, w którym się zatrzymali i osiedli, ustrzegli się sentymentalizmu Polaków,
osiadłych w sielankowych nizinach. Pieśń, mowa, muzyka ich ma charakter epicki.
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agus74.htw.pl