Forgotten Realms 88 - Morze Piasków, Ebooki fantastyka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
-
TROY DENNING
Morze Piasków
-
-
-
-
Dla Barry'ego, który byá mi zawsze wspaniaáym bratem.
PodziÄŠkowania
Chciaábym podziĊkowaü Jonowi Pickensowi za to, Īe grzebaá dla mnie w stosach
naukowych materiaáów, które zawsze dostarczaáy bardzo istotnych informacji; Jimowi
Lowderowi za jego „áagodny skalpel"; Lyonowi Holdeno-wi z AKF Martial Arts w Janesville;
WI za moĪliwoĞü poznania technik do scen walki; oraz szczególnie Adrii Hayday za to, Īe nie
zabiáa mnie we Ğnie wtedy, kiedy brakáo mi juĪ sáów.
-
-
Rozdziaá pierwszy
Ruha przebudziáa siĊ nagle, niepewna co przerwaáo jej drzemkĊ. LeĪDáa obok Ğpiącego
PĊĪa, ich ciaáa stykaáy siĊ biodrami i ramionami. Odwróciáa gáowĊ, by móc spojrzeü na jego
ogorzaáą twarz. Ajaman miaá chropowatą skórĊ i obfite wąsy dojrzaáego mĊĪczyzny, ale jego
pozbawiona owáosienia pierĞ pozostawaáa máoda, krzepka i muskularna. Byá jedynym
PĊĪczyzną jakiego kiedykolwiek widziaáa bez przyodziewku.
Gdy siĊ tak w niego wpatrywaáa obraz nagle siĊ rozmyá. Po chwili wszystko wróciáo
do normy, jednak zamiast twarzy Ajamana ujrzaáa oblicze innego czáowieka Zaparáo jej dech,
ale nie krzyknĊáa.
Obcy róĪniá siĊ od wszystkich, których znaáa: skóra jego byáa tak mocno opalona, Īe
DĪ czerwona, z kremowobiaáymi plamami w miejscach záuszczeĔ. Czarna przepaska skrywaáa
jego prawe oko, lewe byáo báĊkitne niczym pustynne niebo. Twarz miaá ĞciągniĊWą i
wychudzoną, ale nie zniszczoną, wyglądaá na nie wiĊcej niĪ dwadzieĞcia piĊü lat.
KaĪda máódka uciekáaby z krzykiem ze swego nowego domu sądząc, Īe ojciec wydaá
Mą za dĪina - kaĪda, ale nie Ruha. Ona miaáa juĪ wczeĞniej wizje, jeszcze zanim nauczyáa siĊ
chodziü, rozpoznaáa wiĊc i tĊ: byá to miraĪ jutra. Wiedziaáa, Īe wczeĞniej czy póĨniej obcy
pojawi siĊ, ale nie potrafiáa przewidzieü co siĊ wówczas wydarzy, choü czuáa, Īe bĊdzie to
jakieĞ nieszczĊĞcie albo katastrofa. Zostaáa obdarzona talentem wieszczenia, ale jej wizje
nigdy nie przyniosáy niczego dobrego.
Za pierwszym razem widziaáa tysiące motyli. Motyle zmieniáy siĊ w mole i w ciągu
dwóch miesiĊcy nie byáo w wiosce skrawka tkaniny bez dziur. Innym razem, podczas
straszliwej suszy ujrzaáa rozlegáą zielonąáąNĊ na poáudnie od osady. Szejk, jej ojciec,
poprowadziá wiĊc stada w poszukiwaniu ĞwieĪego pastwiska, gdy po tygodniu jazdy odnalazá
wreszcie áąNĊ, okazaáo siĊ, Īe byáa poáRĪona na skraju zatrutego jeziorka i poáowa wielbáądów
padáa po wypiciu záej wody. Nic dziwnego, Īe Ruha uznawaáa swoje przeczucia bardziej za
klątwĊ niĪ za dar.
6ądząc, Īe wizja rozwieje siĊ, wdowa zacisnĊáa mocno oczy nie poĞwiĊcając jej
dalszej uwagi. Z zadumy wyrwaá ją Ajaman:
- Czy coĞ ciĊ niepokoi moja Īono?
Zarumieniáa siĊ, gdyĪ nazywanie jej „Īoną" sprawiaáo, Īe czuáa siĊ dziwnie speszona.
Otworzyáa oczy i z ulgą ujrzaáa Ajamana zamiast jednookiego mĊĪczyzny, zaraz teĪ
XĞmiechnĊáa siĊ i odparáa:
-
-
- Nic, o co musielibyĞmy siĊ martwiü.
Nie powiedziaáa o swej wizji. Nie chciaáa, by Ajaman obwiniaá ją za nieszczĊĞcia jakie
przyniesie jednooki nieznajomy. Poza tym pustynne szczepy stroniáy od magii i gdyby jej
nowy mąĪ zacząá podejrzewaü, Īe jest czarownicą mógáby wygnaü ją ze swego namiotu.
Ajaman nagle spostrzegá, Īe jest nagi i zaczerwieniá siĊ. SiĊgnąá po aba, luĨQą szatĊ
beduiĔskich plemion i naciągnąá ją przez gáowĊ. Byli maáĪHĔstwem od zaledwie dwóch dni i
doskonale wiedzieli, Īe musi minąü jeszcze wiele tygodni, zanim poczują siĊ swobodnie w
swoim towarzystwie.
Ruha usiadáa i zarzuciáa na siebie wáasną aba po czym zaczĊáa z niekáamaną
przyjemnoĞcią oglądaü nową khreima: nie zdobyli jeszcze wielu sprzĊtów, przez co sáabo
RĞwietlony namiot byá niemal pusty. KilkanaĞcie poduszek walaáo siĊ po dywanie, tkacki
warsztat Ruhy i przybory kuchenne leĪDáy w kącie, a broĔ Ajamana odpoczywaáa na hakach
wbitych w drewniane Īerdzie. Popoáudniowy powiew uderzyá delikatnie w khreima i Ruha
usáyszaáa na zewnątrz kroki, kilku przechodzących ludzi zaczĊáo miĊdzy sobąĪartobliwie
szeptaü, prawdopodobnie dociekając dlaczego w tak gorący dzieĔ namiot jest zamkniĊty.
Zirytowana obecnoĞcią mĊĪczyzn przekrĊciáa gáowĊ w stronĊ wejĞcia.
- Mamy goĞci - powiedziaáa. Zgodnie z obyczajem, przybyáych do khreima zaprosiü
mógá tylko jej mąĪ.
Ajaman skinąá.
- Tak, sáyszaáem. - I zwróciwszy siĊ w stronĊ wejĞcia zawoáDá zgodnie z tradycją
domowego ogniska:
- Czy do mojej khreima przybywa potrzebujÄ…cy pomocy?
- Czas na wartĊ - padáa odpowiedĨ.
Jak byáo do przewidzenia Ruha nie rozpoznaáa mĊĪczyzny po charakterystycznym
JáĊbokim gáosie. Przed maáĪHĔstwem nie naleĪDáa do plemienia Qahtanich.
Ajaman nachmurzyá siĊ.
- To niemoĪliwe, Īe juĪ siĊ zmierzcha.
- Czy tej nocy masz wartĊ? - zapytaáa Ruha, pamiĊcią wracając do swojej wizji. -
Niech ktoĞ ciĊ zastąpi, przecieĪ pobraliĞmy siĊ zaledwie dwa dni temu.
- I na wstĊpie pohaĔbiü naszą rodzinĊ? - odrzeká wstając z dywanu.
Po takiej odpowiedzi Ruha juĪ nie próbowaáa przekonywaü mĊĪa. Dla Ajamana
peánienie warty byáo waĪnym skáadnikiem wspólnoty rodowej i nawet ĞwiadomoĞü nagáej
Ğmierci nie mogáa go powstrzymaü - jak wszyscy Beduini ceniá honor ponad Īycie.
- Poza tym - dodaá. - Nie jest bezpiecznie wyprawiaü siĊ dzisiejszej nocy, wiesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]