Furey Maggie - Artefakty Mocy 03 - Artefakt, Książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Maggie FureyArtefakttom III cykluArtefakty MocyPrzekładBeata i Dariusz BilscyAmberGTWTytuł oryginału:AURIANIlustracja na okładceMARTIN BUCHANRedakcja merytorycznaWANDA MONASTYRSKARedakcja technicznaLIWIA DRUBKOWSKAKorektaRENATA B1EGAJŁOISBN 83-7169-386-9WYDAWNICTWO AMBER Sp. z o.o.00-108 Warszawa, ul. Zielna 39, tel. 620 40 13, 620 81 62Warszawa 1997. Wydanie IDruk: Elsnerdruck Berlin1WięźniowieNocni Jeźdźcy urządzili sobie wygodne schronienie w skalnych grotach. Od stronyoceanu można tam było dotrzeć tunelem, którego ledwie widoczny wlot ukrywała uderzającaspiętrzonymi falami o klifowe skały woda. Wejście, przy którym ocean był dość głęboki, abyzdołał tamtędy przepłynąć statek, przechodziło w olbrzymią jaskinię, wydrążoną wieki temuprzez nieustanne przypływy. Łagodnie nachylona kamienista plaża zwężała się stopniowo,przechodząc w pionowe, gładkie ściany groty. W tak ukrytej zatoce stały zakotwiczone czterymałe statki, smukłe i szybkie, z dziobami przyozdobionymi rzeźbami legendarnych zwierząt.Szereg mniejszych łódek kołysał się przy plaży, która biegła ku szerokiej półce skalnej. Zanią wznosiła się ściana pełna ciemnych otworów - wlotów do prawdziwego labiryntukorytarzy i komnat, w których mieszkali przemytnicy.Olbrzymią grotę oświetlały lampy i pochodnie przymocowane do skał na specjalnychuchwytach lub nasadzone na wysokie, drewniane pale wbite mocno między kamienie.Migoczące światło odbijało się refleksem od żył szlachetnego kruszcu w ścianach irozproszone tęczą promieni drgało iskierkami w pełnych łez oczach Zanny.Zanna nie chciała odchodzić. W ciągu trzech miesięcy to miejsce stało się jej domem.Tu pozwalają mi żyć, usprawiedliwiała Zanna dręczące ją poczucie winy za to, że takpokochała to miejsce. Chociaż siostra Dulsiny, Remana, była dobra i serdeczna, nie starała sięjej rozpieszczać. W sekretnym świecie Nocnych Jeźdźców każdy musiał być użyteczny.Zanna zatrzymała się przy wejściu do groty, przypominając sobie okoliczności, wjakich tu przybyła. Była wtedy zmęczona i zmarznięta, ale o dziwo, w ogóle się nie bała.Pomimo zapewnień Dulsiny, niechęć załogi sprawiła, że nie bardzo wiedziała, jak zostanieprzyjęta w kryjówce przemytników. Jednak od momentu, kiedy córka Vannora, zprzerażonym Antorem na rękach, weszła niepewnym krokiem na chwiejną kładkę, Remanaotoczyła ją, na swój surowy sposób, troskliwą opieką.Wysoka, siwowłosa kobieta, starsza i tęższa od swojej siostry, ale tak samo dumna ienergiczna, o przenikliwych, szarych oczach, wzięła Antora na rękę, a drugą objęła zmęczonądziewczynę i natychmiast zaczęła mówić, uniemożliwiając jej jakiekolwiek próbywyjaśnienia sytuacji.- Daj sobie z tym spokój, dziecko, wyglądasz na wykończoną. Domyślam się, żeżaden z tych prostaków na statku nawet nie pomyślał, żeby cię nakarmić! Zgadza się? Takprzypuszczałam. Mężczyźni! Nabierają odrobiny rozumu, dopiero kiedy zdzieli się ichwiosłem w głowę. Co? Dulsina dała ci list dla mnie? Cudom chyba nie będzie końca! Wiem,że niełatwo przesłać tu wiadomość, ale gdy moja siostra próbuje coś napisać... A otojesteśmy, moja droga - to kuchnia i w mig cię tu nakarmimy i rozgrzejemy...Remana bez przerwy mówiła i prowadziła zaskoczoną Zannę przez coś, co wydawałojej się wtedy nie kończącym się ciągiem połączonych ze sobą grot i korytarzy. Wreszciedotarły do ostatniego łukowatego, niskiego wejścia i znalazły się w ciepłej, pachnącej jaskini,która była wspólną kuchnią. W społeczeństwie Nocnych Jeźdźców nawet obowiązkikuchenne zostały sprawiedliwie podzielone. Wykonywali je ci, którzy nie nadawali się docięższych prac: starzy i bardzo młodzi. W ten sposób wszyscy, nawet dzieci, przyczyniali siędo dobrobytu tej wspólnie żyjącej grupy. Poczucie przynależności wpajano wszystkim już odnajmłodszych lat. Zanna uznała, że to dobry system - lepszy niż ten w mieście, gdzie biedacystawali się niewolnikami, a małe dzieci i starcy niezdolni do pracy żebrali na cuchnącychulicach albo popełniali przestępstwa, usiłując przeżyć.Kuchnia, jasno oświetlona lampami, pełna była gwaru. Po jej okopconych dymemścianach pełgał czerwony blask ognia roznieconego na palenisku. Nawet o tak wczesnejgodzinie wrzała tu praca. Młoda dziewczyna, jedna z pasterek, która opiekowała sięniewielkim stadem kóz pasących się na klifie, nalewała ciepłe, świeże mleko do kanekstojących w lodowatej sadzawce, znajdującej się w głębi groty, w miejscu gdzie morzeprzedostawało się przez jakieś szczeliny w skałach. Mały chłopiec siedział przy ogniu imieszał w kociołku z owsianką, obok niego stał dzbanek z pachnącą herbatą, zaparzoną zsuszonych kwiatów i trawy morskiej. W kącie starszy mężczyzna o zniekształconych rękachoprawiał rybę; oczyszczone wcześniej piekły się już na ruszcie, doglądane przez jego żonę.Koło niego stara kobieta ubijała w misce jajka mew, obserwowana przez zgłodniałegochłopca i dziewczynkę, którzy zbierali je wcześniej, wspinając się po stromych skałach. Wpowietrzu unosił się aromat świeżo pieczonego chleba.Antor wywołał sensację. W ciągu kilku sekund chłopczyk przeszedł przez ręcewszystkich krzykliwych i zachwyconych starych kobiet, żon rybaków. Został wykąpany,nakarmiony i utulony. Remana, upewniwszy się, że w uniesieniu nie zaniedbano przygotowańdo śniadania, zajęła się Zanną. Usadowiła ją przy ogniu, dała dużą miskę owsianki, kubekparującej herbaty i kawał ciepłego jeszcze chleba z ostrym serem z koziego mleka. Nalałasobie herbaty i usiadła po drugiej stronie paleniska, aby przeczytać list od Dulsiny.- No cóż! Moje biedne, drogie dziecko, trochę przeszłaś, co? - Zanna zaczerwieniła siępod przeszywającym spojrzeniem Remany. - Nie martw się, zajmiemy się wami, możesz tuzostać, jak długo zechcesz. Bądź pewna, że jesteś tu mile widziana, moja droga. Naprawdęmile widziana.W ten sposób rozpoczął się jeden z najszczęśliwszych okresów w życiu Zanny.Dostała pokój obok Remany - malutką, oddzieloną zasłonami izdebkę, którą, jak większośćpomieszczeń, pracowicie wykuwano w skale latami, odkąd Nocni Jeźdźcy zamieszkali w tymmiejscu. Meble o bardzo osobliwych kształtach wykonano z kawałków drewna wyrzucanychna brzeg, a podłogę przykrywały jaskrawe dywaniki. Grube plecionki zawieszone na ścianachocieplały izbę, gdyż tylko kuchnię oraz główne pomieszczenia mieszkalne i przeznaczone dopracy wyposażono w rodzaj kominków, z których dym wydostawał się na zewnątrz przeznaturalne uskoki w klifie.- A nie boicie się, że ktoś zauważy dym? - spytała Zanna Remanę.- Ani trochę, moja droga. Po pierwsze dlatego, że zanim przejdzie przez całą skałę,bardzo niewiele z niego zostaje, a po drugie - oczy Remany powiększyły się i zaokrągliły,kiedy zniżyła głos - nikt nigdy tu nie zagląda. Widzisz, to miejsce nawiedzają duchy.- Duchy? - Zanna wstrzymała oddech.Remana wybuchnęła śmiechem.- Zanna, szkoda, że nie widzisz swojej twarzy! Nie traktuj tego poważnie. Niedalekoleży taki ogromny głaz, nad zatoką, na drugim końcu cypla. Samotny, bardzo wysoki idziwnie uformowany. W nocy, szczególnie przy świetle księżyca, wygląda okropnie ponuro.Dziadek Leynarda, pierwszy dowódca Nocnych Jeźdźców, odkrył, że lokalni rybacy ipasterze są bardzo przesądni, więc zorganizował tam trochę „duchów”... no wiesz, tajemniczeświatła, ponure głosy na wietrze, tętent niewidzialnych jeźdźców przejeżdżających w pobliżu,takie tam bzdury. Teraz nikt nie odważy się zbliżyć do kamienia na odległość kilku mil. Aleuważaj... - Zmarszczyła czoło. - Muszę przyznać, że zwierzęta się go boją, choć moimzdaniem nie ma się czym przejmować. Właściwie to błogosławimy ten głaz, ponieważzapewnia nam bezpieczeństwo. Ostrzegam cię tylko na wypadek, gdybyś wybrała się tam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]