George Catherine - Kopciuszek na GwiazdkÄ™, mix
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Catherine George
Kopciuszek na Gwiazdkę
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Cassie była świetną organizatorką. A życie w wynajmo
wanym wspólnie z przyjaciółkami mieszkaniu sprawiało jej
wiele radości. Ale przecież zdobycie całego mieszkania tyl
ko dla siebie, na przyjęcie specjalnego gościa, wymagało
starań godnych organizacji igrzysk olimpijskich. W końcu
jednak się udało. Dwie przyjaciółki były właśnie w drodze
na zimowe wakacje w górach. Dwie następne wyszły ze
swymi chłopcami i nie miały zamiaru wrócić przed świtem.
Oczywiście nie oznaczało to, że Rupert miał zostać
u niej tak długo. Ale mogło się zdarzyć, że... Na razie jed
nak miała jeszcze wiele do zrobienia. Jej mizerne umiejęt
ności kulinarne były powszechnie znane. Dlatego też, za
miast brać się do rzeczy niemożliwych, Cassie poszła do
fryzjera. A w drodze powrotnej kupiła półprodukty do przy
gotowania posiłku. Potem szybka kąpiel, dwa razy dłuż
sze niż zwykle zabiegi przed lustrem i była gotowa. Poszła
do salonu, sprawdzić, czy wszystko gotowe. Zwykle wszy
stkie jadały razem w kuchni. Albo przed telewizorem, sie
dząc z tacą na kolanach. Tym razem jednak miał przyjść
Rupert. Dlatego okrągły stolik pod oknem był wytwornie
nakryty.
Dochodziła ósma. Cassie włożyła elegancką sukienkę
i zwiększyła ogrzewanie. Jej sukienka nie miała rękawów.
Była też krótsza niż te, które zwykle nosiła. Uważnie obej-
142
CATHERINE GEORGE
rzała się w lustrze. Sprawdziła, czy wszystko jest dopięte
na ostatni guzik. Nowa fryzura i sukienka w całkiem no
wym stylu zupełnie odmieniły Cassandrę Lovell.
Cassie dodała bazylię i pomidory do gotującej się na ma
lutkim ogniu zupy. Łososia w jarzynowym sosie wstawiła
do kuchenki mikrofalowej i wymieszała surówkę. Brako
wało już tylko oczekiwanego gościa. Dziesięć minut przed
umówioną godziną zadźwięczał dzwonek u drzwi. Ostatni
rzut oka do lustra i Cassie pobiegła do holu. Włączyła świat
ło. Niestety. Trzeba zmienić żarówkę, pomyślała. Z szero
kim uśmiechem otworzyła drzwi.
- Gdzie ona jest? - zawołał mężczyzna, który gwałtow
nie wtargnął do środka. Nie patrząc na nią, ruszył w głąb
mieszkania. Kiedy zobaczył stół nakryty dla dwojga, mocno
zacisnął usta.
- Jakże uroczo, Julio - warknął. Obrócił się na pięcie
i znalazł się twarzą w twarz ze stojącą za nim dziewczyną.
- Co ty, u diabła, tutaj robisz? - Cassie była naprawdę
wściekła. - Julia już dawno tu nie mieszka.
Gdyby nie była naprawdę wściekła, wybuchnęłaby śmie
chem na widok zdumionej miny Dominika Seymoura. Mimo
ciemnej opalenizny, widać było, że przemarzł. Długie włosy
w nieładzie opadały mu na ramiona. I na pewno już dawno
się nie golił. Pod płaszczem przeciwdeszczowym miał lniany
garnitur. Strój zupełnie nieprzydatny w Londynie w grud
niu. Zapewne dlatego drżał cały.
- Cassandra - bąknął, zdumiony.
- Tak, to ja - warknęła. - Cieszę się, oczywiście, że
cię widzę, ale muszę prosić, żebyś sobie poszedł. Spodzie
wam się kogoś.
- Kiedy cię zobaczyłem, w pierwszej chwili pomyśla
łem, że to Julia. Wydoroślałaś, Cassie.
KOPCIUSZEK NA GWIAZDKĘ
143
- A ty nie! Wciąż uganiasz się za moją siostrą? Nie
możesz wreszcie zostawić jej w spokoju?
Efekt jej słów był zdumiewający. Podbiegł do niej i moc
no chwycił za łokcie.
- Nie uganiam się za Julią! - krzyknął. - Szukam Alice.
Czy jest już w łóżku?
Cassie gapiła się nań, niebotycznie zdumiona.
- Alice? Nie. Oczywiście, że nie. Nie widziałam jej już
od trzech tygodni, kiedy zabrałam ją ze szkoły na cały dzień.
- Urwała. Zagryzła wargę. Nick opuścił ręce. Cofnął się
o krok.
- W porządku. Wiem, że od czasu do czasu się z nią
widujesz - powiedział prędko.
- Dobrze. - Skrzyżowała ramiona na piersi. - To Julia
ma zakaz widywania się z nią, nie ja. Ani moja matka.
Na krótką chwilę spojrzenie niebieskich oczu złagodnia
ło. Ale zaraz pojawił się w nich strach.
- Ale, Cassie, jeśli Alice nie ma tutaj, to gdzie ona może
być?
- Nie wiem - odparła, zakłopotana. - Byłam przeko
nana, że dzisiaj Max zabiera ją na bożonarodzeniowe ferie.
- Taki był plan - powiedział ponuro. - Przyjechałem
właśnie z Rijadu i dowiedziałem się, że mój brat nie wrócił
jeszcze z Nowej Gwinei.
Cassie wpatrywała się weń z przerażeniem.
- A co z Alice? - rzuciła. - Ona ma przecież dopiero
osiem lat! Max na pewno przygotował jakiś plan awaryjny.
- Oczywiście. Nie panikuj - powiedział szybko Nick.
- Zaraz po przyjeździe połączyłem się z moją pocztą gło
sową. Była tam wiadomość ze szkoły, że jacyś Cartwrigh-
towie zabrali Alice do siebie.
, - Laura Cartwright to jej najlepsza przyjaciółka - po-
144
CATHERINE GEORGE
wiedziała Cassie z ulgą. - Jeśli to oni ją zabrali, to wszystko
w porządku.
- W szkole podali mi numer, ale tam nikt nie odpowiada.
O tak późnej porze ktoś powinien odebrać, prawda?
- Może masz rację - powiedziała ostrożnie. - Ale to nie
tłumaczy, dlaczego wtargnąłeś do mnie w taki sposób. Chy
ba mam prawo wiedzieć!
- Alice zostawiła mi twój adres, na wszelki wypadek.
Dlatego sądziłem, że Cartwrightowie przywieźli ją tutaj.
- Adres, który znałeś doskonałe, rzecz jasna - sapnęła.
- Bardzo mi przykro, że cię rozczarowałam, że to nie Julia.
Mniejsza z tym. Zadzwoń do Cartwrightów jeszcze raz.
Nick, zdziwiony tonem jej głosu, wysoko uniósł brwi.
Ale się nie odezwał. Wyjął notes i po chwili wystukał nu
mer. Bez powodzenia.
- To mi się nie podoba - powiedział ponuro.
- Mnie też!
Wpatrywali się w siebie w niemym przerażeniu. W koń
cu Nick westchnął.
- Posłuchaj, czy mógłbym się umyć? Przyleciałem do
Londynu na stercie bagażu. We włosach mam pełno kłaków
bawełny. Kiedy się trochę odświeżę, może zdołam coś wy
myślić?
- Oczywiście. Łazienka jest na górze, pierwsze drzwi
po prawej.
Cassie poszła do kuchni. Wyłączyła ogień pod garnkiem
z zupą i starała się nie poddawać panice. Uwielbiała małą
Alice i gotowa była skręcić kark Maxowi Seymourowi za
to, że nie wrócił na czas, by zabrać swoją córeczkę na święta.
Kiedy usłyszała dzwonek u drzwi, westchnęła z rozpaczą.
Tyle starań i przygotowań poczyniła, żeby ten wieczór był
udany, a teraz nie potrafiła myśleć o niczym innym, jak tyl-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]