Giovanni Papini Święty Augustyn II, OSTATNIO DODANE
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z przyjacielem, który nia odjechać, i skłonił ją do czuwania
w pobliskim kościółku pod wezwaniem świętego Cypriana
męczennika, gdzie biedna, zwiedziona kobieta spędziła noc we
łzach i modlitwie.
Podniósł się wiatr, wzdęły żagle i okręt uwożący Augustyna
opuścił Afrykę, tę Afrykę, do której pięć lat później miał po
wrócić całkiem zmieniony i pogodzony z Bogiem, o co matka
jego z płaczem błagała Stwórcę. O świcie Monika wyszła z ka
plicy, aby odnaleźć syna, i spostrzegła zdradę. Zgnębiło ją
okrucieństwo i fałsz tego, którego kochała nad wszystko. Pozo
stawił ją samą na brzegu morza, we łzach, jak Dydonę, śle
dzącą niedowierzającym wzrokiem żagle uciekającego Eneasza.
Augustyn tak jak jego ulubiony bohater udawał się do Rzymu
i podobnie jak on nie uległ miłości opuszczonej Dydony. Ale
łzy pokornej wdowy, w przeciwieństwie do łez mitycznej kró
lowej, nie były wylane na próżno, gdyż policzył je Ten, który
pozwalając na ucieczkę Augustyna kierował go do kraju,
w którym miała go wskrzesić Łaska.
ROZDZIAŁ X
WYBÓR SYMMACHUSA
Augustyn przybył do Rzymu przy końcu 383 roku, zaopatrzony
prawie na pewno w listy Faustusa, oraz innych afrykańskich
przyjaciół, i znalazł gościnę w domu jednego z manichejczy
ków, który podobnie jak on sam był „słuchaczem". Mieszkał
on zapewne przy jednej z tych ulic między Caelius i Awenty
nem, które stanowiły, jak to widać z nazw, dzielnicę kolonii
afrykańskiej; jeszcze dzisiaj istnieje ulica Capo dAfrica, sta
rożytny ,,vicus Capitis Africae".
Manicheizm był oficjalnie poza prawem. Dekret Dioklecjana
z roku 296 groził karą śmierci lub zabójczymi robotami w ko
palniach wszystkim wyznawcom Manesa. Prawo Teodozjusza
Z roku 382 większą ich część skazywało na śmierć. Pomimo to
byli oni jeszcze bardzo liczni, także w stolicy cesarstwa, a na
wet, jak powiadają, w kościołach chrześcijańskich, toteż w Rzy
mie Augustyn spotykał się i przestawał nie tylko ze „słucha-
cy.ntm",
ale także z „wybranymi".
Zaledwie jednak przybył do domu manichejczyka, powaliła
go silna gorączka, może malaria, i nad jego życiem zawisło
niebezpieczeństwo. Ale umysł jego w tej chwili był tak za
mroczony, że nie przyszło mu nawet na myśl zażądać-chrztu,
53
o który jeszcze jako dziecko w podobnej sytuacji gorąco bła
gał. Monika jednak nawet z daleka czuwała.
Choć oszukana i opuszczona, nie przestawała nawet na jeden
dzień prosić Boga o ocalenie zawsze umiłowanego zbiega. Nie
wiedziała o tym, że był chory, ale wiedziała, że dusza jego jest
w gorączce i wrzodach. Czegóż nie odgadnie matka, nawet gdy
jest daleko za morzem? I tym razem na skutek matczynych
łez Augustyn został ocalony od podwójnej śmierci.
Na razie ocalenie dotyczyło tylko ciała, ale także inne uzdro
wienie przygotowywało się z trudem i powoli. Augustyn prze
bywał dalej między manichejczykami, którzy gościli go i pie
lęgnowali, i mieszkając wśród nich spostrzegł, że więcej mó
wiło się o ascezie „wybranych", niż stosowało się ją w życiu.
Ale myśl, że grzech jest czymś obcym jego woli —„czymś, co
jest ze mną, lecz nie mną" — olśniewała go zawsze, gdyż
uwalniała go od poczucia winy i męki wyrzutów sumienia.
Wszyscy ci, którzy głoszą teorie, obiecujące ludziom ten
ohydny spokój w grzechu — czy to absolutyści, czy determi-
niści, czy też kaznodzieje buddyjskiej „karmy" — mogą być
pewni, że zdobędą posłuch i ogromny majątek. Człowiek-świ-
nia jest bardzo wdzięczny każdemu, kto usypia jego sumienie.
Augustyn słuchał w Kartaginie polemicznych rozpraw nie
jakiego Elpddiusza, starającego się obalić zarzuty gnostyckie,
z jakimi manichejczycy występowali przeciw Staremu Testa
mentowi. Dyskusje były publiczne i Augustyn mógł się prze
konać o dwóch rzeczach: że manichejczycy posługiwali się fał
szywymi tekstami Pisma świętego i że ich odpowiedzi, dawane
katolickiemu przeciwnikowi, były słabe i nieśmiałe.
Augustyn nie był już manichejczykiem szczerym i pewnym
siebie, ale też nie był jeszcze oświeconym katolikiem. Duch
jego, pobity i rozdarty, powrócił do filozofów; jeszcze raz
zwrócił się do tego Cycerona, który zbudził go z hipnozy reto
rycznej, W Rzymie, sądzę, czytał
Academica,
i jak wszyscy
wahający się ulegał silnej pokusie sceptycyzmu, przynajmniej
w tej umiarkowanej formie, którą przyjął od Arkesilaosa
i Karneadesa, i którą odnajdywał w ozdobnej prozie Cycerona.
$4
Augustyn ulegnie później złudzeniu, że akademicy mieli dwie
doktryny: jedną jawną dla ogółu, drugą ezoteryczną dla nie
wielu. Ale w swych rzymskich rozmyślaniach oparł się na
dwóch punktach pierwszej, głoszących, że człowiek nie może
osiągnąć prawdy i że mędrzec powinien wątpić o wszystkim.
O tych i innych sprawach rozmawiał ze swym uczniem Ali-
piuszem, który jeszcze przed nim przybył do Rzymu, aby stu
diować prawo, i był jedynym, przed którym mógł całkowicie
otworzyć duszę.
W tych miesiącach Augustyn
mógł
poznać Hieronima z Dal
macji, mieszkającego blisko na Awentynie, prawdopodobnie
w domu Marcelli, przygotowując do świątobliwego życia klasz
tornego matrony i dziewice chrześcijańskie. Hieronim właśnie
w tym czasie tłumaczył wyjątki z Orygenesa i traktat Didymusa
Ślepca o Duchu Świętym oraz przygotowywał się do rewizji
pospolitej łaciny Nowego Testamentu. Papież Damazy I sprzy
jał mu, mianując go swym sekretarzem. Augustyn-manichej-
czyk nie mógł jednak zbliżyć się ani do jednego, ani do dru
giego z tych wielkich umysłów. Później będzie z Hieronimem
polemizował listownie, bo osobiście nie zetknęli się nigdy,
może najwyżej spotykali się, nie wiedząc nic jeden o drugim.
Dwaj najwięksi zapaśnicy Kościoła zachodniego otarli się może
O siebie w jakiejś rzymskiej uliczce, ale nie zamienili z sobą
słowa.
Augustyn po wyzdrowieniu otworzył szkołę retoryki; nie
brakowało mu uczniów, lecz w krótkim czasie spostrzegł, że
uniknął jednego zła, aby popaść w drugie, może jeszcze gor-
:/('. W Kartaginie studenci byli łajdakami, w Rzymie — zło-
>I/icjami. Uczęszczali na kurs nauczyciela-, ale gdy zbliżał się
termin zapłaty, dezerterowali masowo i przechodzili do innej
szkoły. Doświadczenie to było dla Augustyna bardzo smutne,
gdyż nie wyrobił jeszcze w sobie pogardy dla zarobku, na któ
rym tak mu zależało, i zaczął nienawidzić tych uczniów-oszu-
Itów, a wraz z nimi tak upragnionego Rzymu.
Ocalili go jego manichejscy przyjaciele. Właśnie tego lata
384 roku, prefekt miasta Kwintus Aureliusz Symmachus prze-
55
bywał w Mediolanie, aby na dworze cesarskim przedstawić
młodocianemu Walentynianowi II i jego matce Justynie prośby
i przedłożenia senatu w sprawie przywrócenia w tym senacie
ołtarza Wiktorii, który cesarz Gracjan przez cześć dla religii
państwowej, to jest chrześcijańskiej, kazał usunąć. Podczas
tego pobytu w Mediolanie proszono Symmachusa, który był
protektorem literatów, a jednocześnie sam sławnym literatem;
aby przysłał z Rzymu dobrego nauczyciela retoryki. Manichej
czycy dowiedzieli się o tym i polecili możnemu Symmachusowi
swego afrykańskiego przyjaciela. Prefekt podał kandydatowi
temat, który Augustyn rozwinął i wyrecytował. Symmachus
był zadowolony z mowy i mówcy i bez zwłoki wysłał Augu
styna do Mediolanu.
Wybór, dokonany przez takiego sędziego, był niemałym za
szczytem dla nieznanego jeszcze młodzieńca z prowincji. Cho
ciaż cesarz nie mieszkał już w Rzymie, przebywał tu jednak
yiceaugustus, krojony na miarę tych nędznych czasów mecenas
literatury, a był nim Aureliusz Symmachus. Był to człowiek
rycerski, szlachetny, dzielny, a nawet uczynny w potrzebie.
Zalecał dobroć i dobroczynność, ale nadmiernie się cieszył,
kiedy cesarz przysyłał do Rzymu jeńców, których miano tracić
w cyrku, i ogromnie się gniewał, gdy któryś z nich wolał po
pełnić samobójstwo, niż być publicznie pożartym przez dzikie
zwierzęta dla uciechy plebsu.
Pochodząc z rodziny zamożnej i senatorskiej, nie pragnął
wyższych urzędów, które w owych czasach były bardziej za
szczytne niż intratne, gdyż cesarz skupiał w swym ręku
wszelką władzę. Był w swoim czasie kwestorem, pretorem, ka
płanem, prokonsulem, a teraz mianowano go prefektem mia
sta; w roku 391 zostaje konsulem. W roku 373, gdy miał dwa
dzieścia osiem lat, posłano go w celu sprawowania rządów do
Afryki, i może pozostał w nim jakiś cień sympatii do Punij-
czyków, który dobrze go usposobił względem Augustyna.
Był bardzo bogaty i żył wystawnie; kiedy jeden z jego sy
nów został prefektem, wydał na zabawy i igrzyska sumę
równą dziesięciu milionom lirów. Lecz w przeciwieństwie do-
56
[ Pobierz całość w formacie PDF ]