Galen Shana - Rubiny Dla Rozpustnika TOM 2, Książki Różne(1)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Moim czytelniczkom.Mam najlepsze czytelniczki na świecie.Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję.Wiadomości z Cytery „Kronika Poranna”…i w taki to sposób nasza lnianowłosa Księżna Zalotówschodzi ze sceny pod rękę ze swym Groźnym Księciem i naprawdęzostaje księżną. Podejrzewamy, że to ostatnia wzmianka na jejtemat w naszej skromnej rubryce, jako że zajmujemy sięsprawkami półświatka, a nie wyższych sfer.Teraz wszystkim na usta ciśnie się pytanie: kto usidlinastępnego dżentelmena z socjety? Być może któryś z pozostałychdwóch Diamentów zechce nałożyć małżeńskie jarzmo jakiemuśhrabiemu, a może nawet markizowi. Damy z towarzystwa flirtują isuszą zęby na prawo i lewo ze zdwojonym zapałem, obawiając się,że szeregi kandydatów na mężów znowu się przerzedzą.I słusznie. Ostatnio nie sposób było nie zauważyć, żeoszałamiającej Markizie Tajemnic nadskakuje nie kto inny jakksiążę E., lord K. i nawet sam H.R.H. Czyżby cygańska królewnamiała zostać następną królową Anglii?W żadnym razie, jeśli tylko księżna W. będzie mogła w tejsprawie powiedzieć choć słowo!Tylko kim jest ta ciemnooka, tajemnicza piękność? Jaki wiatrją do nas przywiał? Jedno z naszych przemiłych źródeł twierdzi, żejest córką upadłego maharadży. Och, piękna Fallon, błagamy cię,uchyl choć rąbka tajemnicy. Będziemy się raczyć okruszkamiplotek z twojego stołu przez długie tygodnie.1LordzieKwirley – powiedziała Fallon, rzucając znaczącespojrzenie na skrzynkowy zegar stojący na inkrustowanym brązemstole. – Robi się późno. Mam ochotę się już położyć.Kwirley odpowiedział sugestywnym uśmiechem. Fallonczuła, jak jej górna warga chce się skrzywić w grymasie niesmaku.Opanowała ten impuls, tak jak ją nauczono i wyobraziła sobie, jaklady Sinclair z aprobatą kiwa głową.– Jestem tego samego zdania, Markizo. – Wstał i wyciągnąłrękę, wcale niezrażony lodowatym spojrzeniem Fallon. Kwirleynie był chucherkiem, ale mężczyzną słusznego wzrostu, solidnejbudowy, obdarzonym konwencjonalną urodą. Fallon doskonalerozumiała, dlaczego socjeta usilnie próbuje stworzyć z nich parę.Ciemnowłosy, czarnooki i smagły Kwirley doskonale uzupełniałjej cygańską urodę. Wzrostem lepiej pasowałby do wiotkiej,wysokiej Juliette. Fallon byłapetite,jak to elegancko określałalady Sinclair, zamiast powiedzieć po prostu, że jest niska. Zresztą,Fallon wcale to nie przeszkadzało. Drobny wzrost sprawiał, żewiele osób jej nie doceniało, co niejednokrotnie obróciło się na jejkorzyść. Niestety, tego wieczoru stało się inaczej.– Może zaprosisz mnie do swego buduaru, Fallon?Uniosła brew.– Przekraczasz granicę, milordzie. Nie pozwoliłam cinazywać mnie po imieniu. Ani też nie wyraziłam ochoty, by pójśćz tobą do łóżka.– Jesteś kurtyzaną. – Kwirley z irytacją zmrużył oczy. –Sypiasz z mężczyznami za pieniądze.Fallon dalej siedziała. Kwirley stał nad nią. Rozbolała jąszyja od zadzierania głowy, by na niego patrzeć. Co za gbur – araczej, jak by to powiedział ten łajdak, jej ojciec – co za przeklętałajza. Jak on śmie stać, kiedy dama siedzi? No tak, to proste. Nieuważa jej za damę. No cóż, niech będzie i tak. Wstała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]