Garwood Julie - Wielka wygrana, Nie dla mamy, nie dla taty[...]
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Julie Garwood
Wielka wygrana
Rozdział 1
- Mamo, czy Michael musi stale nosić ten ręcznik? - wymamrotała
Summer Matthews. Uklękła naprzeciw trzyletniego braciszka i patrząc mu
prosto w oczy, zapięła agrafkę w taki sposób, by znajdowała się tuż pod jego
brodą.
- Bez mojej peleryny nie mogę być Supermanem. - Chłopczyk zmarszczył
nos i rozsiane na nim piegi połączyły się w brązową smugę. - Każdy głupi wie,
że żeby być Supermanem, potrzebuje się nosić pelerynę - dodał tonem
sugerującym, że jego starsza siostra jest całkiem nierozgarnięta.
- Ty oczywiście o tym wiesz, kochanie - powiedziała ich mama. - Tylko
nie mówi się „potrzebuje się nosić", a „trzeba nosić".
Summer uniosła wzrok i stwierdziła, że matka grzebie w swojej ogromnej
torbie. Znowu zgubiła klucze, pomyślała córka z rozpaczą.
- Niech przynajmniej zdejmie te dziwaczne buty, kiedy jest w domu. -
Summer jęknęła i zwróciła się do brata, rozpościerając na jego wąskich
ramionkach jaskrawoczerwony ręcznik. - Zimowe buty są świetne, kiedy chcesz
się bawić na śniegu, Michael. Ale teraz mamy czerwiec.
Sądząc z naburmuszonego wyrazu twarzy chłopca, jej chłodna logika nie
wywarła na nim najmniejszego wrażenia. Spróbowała dotrzeć do niego inaczej.
- Jeżeli nie pozwolisz swoim stopom oddychać, uschną ci i odpadną -
ostrzegła go złowróżbnym tonem.
Groźba także nie odniosła skutku. Jej mały braciszek nie dawał się
zastraszyć.
- Superman zawsze nosi czerwone buty - stwierdził. Wywrócił oczami,
spojrzawszy w sufit, zupełnie tak samo jak dziadek, gdy chciał pokazać, że jest
zirytowany, i wojowniczo skrzyżował ramiona na piersi. Najwyraźniej jest nie w
humorze, uznała Summer i westchnęła, dając za wygraną.
- Summer, nie drażnij się z bratem - zwróciła jej uwagę matka, wyjmując
z torby rozmaite przedmioty.
- Już nic nie mówię. A twoje klucze są w jadalni na stole - dodała
Summer po namyśle. - Właśnie mi się przypomniało, że je tam widziałam.
- Ach, tak. Oczywiście! - wykrzyknęła matka z uśmiechem. - Michael,
bądź grzecznym chłopczykiem i słuchaj siostry. Summer, nie zapomnij podać
dziadkowi o trzeciej lekarstwa. Stoi na lodówce.
- Powiedz jej, że muszę nosić buty - zażądał Michael.
- Oczywiście, że musisz nosić buty - zgodziła się mama. - Ale zdejmij je
na czas drzemki.
- Twoje na wierzchu, maluchu - powiedziała Summer.
Uściskawszy syna i cmoknąwszy córkę w policzek, matka chwyciła
klucze i wypadła z mieszkania. Gdy zostali sami, Summer zwróciła się do brata:
- Chodź, przygotuję ci lunch.
- Nie. - Była to automatyczna odpowiedź, którą chłopak ostatnio zbywał
wszystkie propozycje. Summer, nie zwracając na to uwagi, weszła do kuchni.
Michael podreptał za nią i stanął w drzwiach, przyglądając się, jak siostra
szykuje kanapkę.
- Nie jestem głodny - zaprotestował z uporem, gdy postawiła na stole
talerzyk.
- Owszem, jesteś. - Dziewczyna uniosła brata i zanim zdążył zareagować,
posadziła na dziecinnym krzesełku. Następnie usiadła naprzeciw niego.
- Nie będę jadł.
Summer udała, że ziewa znudzona, i wzruszyła ramionami. Wiedziała, że
chcąc skłonić Michaela, by coś zrobił, powinna zachowywać się tak, jakby jej
na tym w ogóle nie zależało. Gdy się ma do czynienia z trzylatkiem, trzeba go
umieć podejść psychologicznie.
- Przestań się krzywić - zbeształa go.
Mały spojrzał na siostrę.
- Dlaczego jesteś taka zła?
- Zła? Nie jestem zła, Michael. Niby czemu miałabym być zła? Mam
kompletnie zmarnowane lato, ale nie powinnam się z tego powodu złościć,
prawda?
Patrzyły na nią ogromne niebieskie oczy; dokładna kopia jej oczu.
Chociaż łączyło ich wielkie rodzinne podobieństwo, Michael miał włosy koloru
marchewki, zdobiącej jego kanapkę, podczas gdy włosy Summer były złociste.
- Przestań się na mnie gapić i jedz. - Nie była w radosnym nastroju. -
Życie nie jest łatwe, Michael. Regina w końcu wymogła na ojcu, żeby nam
załatwił pracę w Pizza Paddle, a ja muszę siedzieć w domu z tobą i z dziadkiem!
Dlaczego opowiadam o swoich kłopotach trzyletniemu smarkaczowi? -
pomyślała. Dobry Boże, staję się taką samą dziwaczką jak pozostali członkowie
rodziny! A jej najbliżsi rzeczywiście byli dziwakami. Doszła do takiego
wniosku wiele lat temu, jeszcze zanim wprowadził się do nich dziadek. Kochała
członków swej rodziny, ale czasami ich zachowanie ją krępowało.
Ojciec spędzał długie godziny w kwiaciarni i wydawał się bardzo
zadowolony z pracy, ale ich dom wyglądał jak ogród botaniczny. Tata twierdził,
że przynosi do domu tylko te rośliny, które wymagają „specjalnego
traktowania", i Summer to rozumiała, czy musiał jednak do nich przemawiać?
Codziennie, podlewając je i użyźniając ich ziemię, chwalił je i zachęcał, by
pięknie rosły. Summer była przekonana, że ifudzie spoza rodziny, widząc go
przy tym zajęciu, sądzą, że postradał zmysły.
Matka, usiłując pogodzić pracę w kwiaciarni z zajęciami domowymi, była
tak bardzo zajęta, że stała się nieco roztargniona. Pewnego dnia pracowała do
późna i wstąpiła do supermarketu, by kupić coś na kolację. przyjechawszy do
domu, odwróciła się, by sięgnąć na tylne siedzenie po torby z zakupami i ze
zdziwieniem i Stwierdziła ich brak. Później przyznała się, że była tak
zamyślona, iż zostawiła je w wózku na parkingu.
No i wreszcie dziadek. Calutki czas spędzał w piwnicy, pracując nad
swymi wynalazkami. Zamieszkał u syna niedawno, ale doskonale pasował do
ekscentrycznej rodzinki. Wkrótce wszyscy przywykli do hałasów dochodzących
z piwnicy i przestali na nie reagować.
- Jest ktoś w domu?! - Wołanie od drzwi wyrwało Summer z zamyślenia.
A piskliwy głos Reginy Morgan, jej najbliższej przyjaciółki, wywołał na twarzy
dziewczyny uśmiech.
- Wejdź! - krzyknęła Summer. - Jesteśmy tutaj.
Regina wpadła do kuchni i zatrzymała się dopiero przy lodówce.
- Głodna? - zażartowała Summer. Jej przyjaciółka była zawsze głodna.
Regina tylko wzruszyła ramionami. Podeszła do stołu, trzymając jabłko w
jednej ręce i puszkę gazowanego soku winogronowego w drugiej. Opadła na
krzesło z wdziękiem kościstej żyrafy.
- Cześć, Mike. Summer, właśnie wracam z badań i okazuje się, że znowu
przybył mi cal wzrostu - wymamrotała z ustami pełnymi jabłka. - Będę wielka
jak jakaś amazonka, zobaczysz.
- Wcale nie - odparła Summer ze szczerym współczuciem. Wiedziała, że
Regina martwi się swoim wzrostem, i chciała ją podnieść na duchu. Przecież
były najlepszymi przyjaciółkami. - Kiedy chłopcy cię dorosną...
- Summer, mam prawie metr osiemdziesiąt wzrostu. - Regina skrzywiła
się. - Może powinnam się starać o przyjęcie do chłopięcej drużyny koszykówki.
- Nie bądź głupia. Zabiłabyś się. Masz nieskoordynowane ruchy - odparła
jej przyjaciółka z bezbrzeżną szczerością. Wiedziała, że rani uczucia Reginy, ale
były ze sobą tak blisko, a poza tym nie mijała się z prawdą. - A zresztą masz
zamiar zostać modelką, i zapomniałaś? Modelka powinna być wysoka, chuda i...
- ...płaska jak decha. A taka jestem z całą pewnością. Zmieńmy temat. To
przygnębiające. Gdzie są wszyscy? Tak tu cicho.
- Mama i tata pracują w kwiaciarni, a dziadek...
- ...jest w piwnicy - skończyła za przyjaciółkę Regina. Miała zwyczaj
kończenia za nią zdań i czasami wyprowadzała ją tym z równowagi, ale nie
dzisiaj. - Skończył ten zdalnie sterowany odkurzacz?
Doskonale rozumiała tego starszego pana i nigdy się z niego nie
wyśmiewała. Był to jeden z powodów, dla których stała się najbliższą
przyjaciółką Summer, a ta była jej za to wdzięczna.
- Chyba tak. Ale jeszcze nie wypróbował go na górze. Dziś pracuje nad
łańcuchami do opon samochodowych.
Regina skinęła głową i obydwie się uśmiechnęły.
- Mogę pójść się pobawić z Andym? - zapytał Michael, beknąwszy głośno
i z dumą.
Zazwyczaj zaraz po lunchu kładł się zdrzemnąć, ale Summer wolała
nacieszyć się Reginą, zanim przyjdzie jej walczyć z bratem.
- Na małą chwilkę, jeżeli skończysz kanapkę - zaczęła, ale on już wybiegł
kuchennymi drzwiami.
Spojrzała na przyjaciółkę.
- Ciężka sprawa - powiedziała. - Mama musi przez całe lato pomagać ojcu
w kwiaciarni. Pani Nelson wkrótce urodzi dziecko i bierze sobie trzy miesiące
urlopu.
- Nie żartuj! A co z pracą w Pizza Paddle?
- Nie będę mogła - wymamrotała Summer.
- Czy ty sobie zdajesz sprawę, ile czasu i wysiłku włożyłam w
namawianie mego nieznośnego taty, żeby pozwolił nam tam pracować?
Summer siedziała w milczeniu, rozmyślając o ponurej przyszłości. Nie ma
cienia nadziei, uznała. Czy inne piętnastolatki także przesiadują w domu przez
calutkie lato? Chyba nie. A przysięgały sobie z Reginą, że właśnie w te wakacje
nawiążą nowe przyjaźnie i poznają fajnych, starszych od siebie, chłopaków.
Postanowiły zacząć od zmiany powierzchowności. Summer stwierdziła, że jej
garderoba jest zbyt młodzieżowa. Pieniądze zarobione w Pizza Paddle miały jej
umożliwić kupienie wspaniałych ciuchów. A teraz wszystko na nic. Mama i tata
mogli jej płacić zaledwie kilka dolarów tygodniowo za opiekę nad młodszym
bratem. Starczy tego na kupno jednej pary dżinsów!
- Będziesz tu kiblować całe lato?
Regina powiedziała to takim tonem, jakby jej przyjaciółka została zesłana
na Sybir. I miała rację. Opieka nad Michaelem i dziadkiem z pewnością jest
równie ciężka, pomyślała Summer i od razu poczuła się winna.
- A co z naszymi planami? - nie dawała za wygraną Regina. Słysząc, że
przyjaciółka jest nie mniej rozczarowana od niej, Summer poczuła się nieco
lepiej. - Nie wychodząc z domu, nigdy nikogo nie poznasz. Dlatego praca w
Pizza Paddle jest taka obiecująca. W piątek wieczorem przychodzi tam mnóstwo
ludzi! Przecież wiesz!
- Wiem, wiem. Ale nic nie mogę na to poradzić. Usiłowałam pogadać z
tatą, ale kiedy zaczął ten swój wykład o obowiązkach rodzinnych, wiedziałam,
że nic nie wskóram.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]