Giffin Emily - Pierwsza przychodzi miłość, 23.09.2016
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Dla Suzie – z miłością,i dla Boba Gipe’a, którego nie ma już z namiPROLOGDaniel był jeszcze całkiem mały, gdy pewnego razu oznajmił swojej matce, że czas toskomplikowana sprawa. Kiedy pragniemy cieszyć się chwilą, ta mija w mgnieniu oka, a coś, cochcemy mieć szybko za sobą, ciągnie się w nieskończoność. Elaine Garland zapisała te słowaw dzienniku, ponieważ w ustach ośmiolatka brzmiały niezwykle błyskotliwie.Wiele lat później wróciła do tego zapisku i pomyślała, że podobnie jest ze wspomnieniami.Obrazy, które wolelibyśmy wyrzucić z pamięci, wracają z uporem i brutalną wyrazistością,a szczegóły, które pragniemy zatrzymać, wymykają nam się niczym sen tuż po przebudzeniu. Jejrodzina właśnie tego doświadczała, choć rzadko o tym rozmawiali, szczególnie we własnym gronie.Piętnaście lat minęło powoli, a zarazem nie wiadomo kiedy.To się stało dzień po dwudziestych piątych urodzinach Daniela, a trzy dni przed BożymNarodzeniem. Daniel był w połowie trzeciego roku studiów medycznych w Yale i niedawno zakończyłstaż w laboratorium neurobiologicznym. Przyjechał na święta do domu ze swoją dziewczyną Sophie:piękną Brytyjką z wyższych sfer, którą uznawał za najbardziej czarującą wśród znanych mu kobiet.Spotykali się od ponad roku, ale nigdy wcześniej nie była w Atlancie i dopiero teraz miała po razpierwszy spotkać się z rodziną Daniela. Wieść o tej wizycie wzbudziła u wszystkich, choć z różnymnatężeniem, obawy, ekscytację i nadzieję. Najbardziej denerwowała się Elaine – z natury byłanerwowa, a poza tym Daniel nie miał dotąd szczęścia do dziewczyn. Licealna sympatia oplatała goniczym bluszcz, a ukochana z college’u chciała go całkowicie kontrolować.Jednak prawie natychmiast po ich przyjeździe Elaine poczuła ogromną ulgę. Od razu polubiłaSophie. Prawdziwy skarb, orzekł Rob, wyraźnie dumny, że jego syn, nie dość że studiuje medycynę, tojeszcze zdobył serce tak niezwykłej istoty. Siostry Daniela również ją zaakceptowały. Josie,zafascynowana stylem i urodą wybranki brata, otwarcie podziwiała jej kosztowne europejskie strojei buty, a Meredith, która często oskarżała siostrę o płytkość, polubiła Sophie nawet mimo tej otoczki.Co najważniejsze, wszyscy dostrzegali, że dziewczyna wyzwala w Danielu najlepsze cechy – a tychmu nie brakowało. Bez wątpienia był najjaśniej świecącą gwiazdą w całej rodzinie.Sophie zaskarbiła sobie jeszcze więcej sympatii następnego ranka, kiedy uparła się, by Daniel takjak zwykle pojechał razem z ojcem na urodzinowe śniadanie do Waffle House. Ucałowała go na dowidzenia i wypchnęła za próg, po czym pomogła Elaine piec tort czekoladowy, co również należało dorodzinnej tradycji Garlandów.– Jaki był Daniel w dzieciństwie? – zapytała, niezdarnie mieszając ciasto. Chwilę wcześniejwyznała, że nie ma pojęcia o gotowaniu.Elaine zastanowiła się przez moment, po czym odparła, że taki sam jak teraz. Typowy ambitnypierworodny. Perfekcjonista. Wrażliwy i sentymentalny, nieco ekscentryczny, ale też życzliwy.– Jedyne, co się zmieniło, to temperament – dodała ze śmiechem. – Dzięki Bogu, że z niegowyrósł.– To znaczy, że kiedyś był porywczy? – zapytała Sophie.Elaine przytaknęła. Opowiedziała dziewczynie, jak pewnego dnia Daniel rozwalił ścianę w swoimpokoju kijem baseballowym, bo Josie zabazgrała różową kredką jego cenną kolekcjonerską kartęz Hankiem Aaronem.– Wciąż widać łatę z gipsu – dodała rozczulona Elaine.– Czy to ta sama karta, którą wciąż nosi w portfelu? – zainteresowała się Sophie. Arystokratycznyakcent sprawiał, że w jej głosie nieustannie dźwięczała pełna szczerości powaga.– Ta sama – potwierdziła Elaine i wyjaśniła, że dzień po tym incydencie Daniel wygrał mecz i odtej chwili karta stała się jego talizmanem.*Tego wieczoru wybrali się wszyscy do Blue Ridge Grill na kolację z okazji urodzin Daniela. Jakprzystało na szykownego studenta Ivy League, solenizant włożył marynarkę, a mankiety koszuli spiąłsrebrnymi spinkami w kształcie supełków, które dostał od Sophie. Dopełnieniem stroju byłyeleganckie czarne mokasyny w szpic, zgodnie z europejską modą, niepodobne do niczego z szafyRoba. Wysiadając z samochodu, ojciec i syn przekomarzali się: „Gdzieś ty dorwał te trzewiczki,Danny”. „A te twoje chwosty? Jak u starego piernika…”. „Masz na włosach tyle żelu, że koń by sięnim udławił”. „Przynajmniej mam włosy”.Elaine wiedziała, że te docinki to wyraz wzajemnego przywiązania, i w jej sercu wezbrały czułośći wdzięczność. Kelner jak zwykle zaprowadził ich do stolika przy kominku. Elaine nie była pewna,kiedy to się stało, ale jej syn wyrósł na prawdziwego mężczyznę, a wkrótce miał też zostać pierwszymw rodzinie lekarzem. Zresztą nie tylko Danielowi się powodziło. Życie pozostałych członków rodzinyrównież układało się wspaniale. Rob świetnie sobie radził w pracy i od trzech lat nie miał w ustachkropli alkoholu. Josie i Meredith nadal stanowiły pewne niewiadome. Josie miała zostać nauczycielką,ale na razie trudno było ją okiełznać, a marząca o karierze aktorki Meredith była nieco zbythumorzasta, lecz obie realizowały swoje marzenia.Tego wieczoru rozmowa toczyła się wartko, inteligentna i ożywiona, pełna odniesień do bieżącychwydarzeń. Jedenasty września wciąż tkwił świeżo w pamięci, jak otwarta rana. Nad Afganistanemwisiało widmo wojny. Energetyczny gigant Enron ogłosił bankructwo, a Winona Ryder wyszła zesklepu bez płacenia. Były też informacje, które zdawały się interesować tylko Daniela i Sophie:w Mongolii zanotowano rekordowo wysokie ciśnienie, wynoszące ponad tysiąc hektopaskali. Wtedy taliczba nic nie znaczyła dla pozostałych członków rodziny, ale Elaine zapamiętała ją na długie lata.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]