Gische Victoria - Kochanka Królewskiego Rzeźbiarza, Książki Różne(1)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Victoria GischeKOCHANKAKRÓLEWSKIEGORZEŹBIARZAAvarisSłońce powoli kończyło dzienną wędrówkę po błękitnym niebie. Jużza kilka chwil jego okrągła, czerwono-pomarańczowa tarcza miałaschować się za horyzontem. Patrząc w dal, można było zauważyćfalujące od gorąca powietrze. Gdzieś tam za kolejnym piaskowymwzgórzem majaczyły wody życiodajnego Nilu. Tutejsi mieszkańcynazywali go Hapi, a jego naturalna siła sprawcza powodowała, żenieurodzajna ziemia każdego roku dawała bogate plony. A wszystko todzięki praoceanowi Nun, który otaczał ziemię. Gdyby nie coroczne,systematyczne wylewy, nanoszące żyzny czarny muł na czerwonepiaski pustyni, roztaczający się wokół krajobraz byłby tylko jałowymkawałkiem suchej ziemi.Siedząca przed domem kobieta pochyliła głowę i zamknęła oczy,wsłuchując się w szum Nilu. Nad jego brzegiem zebrało się licznestado negów, półdzikich byków, na które przy użyciu grubego sznurauwielbiali polować dorastający chłopcy i młodzieńcy. Kilka kroków odnich, zachowując czujną postawę, w stronę lustra wody pochylałygłowę woły tuczne, cenione szczególnie za swoje mięso. Tuż obokstały krowy. Ich wymiona po całym dniu wypasu zrobiły się ogromne iciężkie. Z niecierpliwością czekały na pasterzy, którzy zbliżali siępowoli, z uśmiechem na twarzy i śpiewem na ustach.Kobieta jeszcze chwilę siedziała z przymkniętymi oczami, po czym,osłaniając je chudą dłonią, spojrzała w stronę siedzącego na maciemłodzieńca. Chłopak czekał cierpliwie na polecenia swojej pani. Kiedyta delikatnie skinęła głową, zerwał się na równe nogi i zniknął wdrzwiach domu. Po chwili pojawił się z twardą drewnianą deseczką,zwojem papirusu pod pachą oraz kostką czarnego inkaustu i glinianymkałamarzem. W drugiej ręce trzymał kilka ostro zakończonychtrzcinek. Rozsiadł się wygodnie, zamoczył jedną z nich w wodzie idelikatnie strząsnął unoszącą się na jej czubku kroplę wody. Zrobił tona cześć Imhotepa, wielkiego wezyra i architekta królewskiego. Odnajmłodszych lat uwielbiał słuchać opowieści na jego temat. Tylko razojciec zabrał go do Sakkary, gdzie na własne oczy mógł zobaczyćgrobowiec, zaprojektowany przez legendarnego już Imhotepa dla królaDżesera.Kobieta odchrząknęła, jakby przygotowywała się do dłuższejopowieści, ale Uto wiedział, że najpierw zechce wysłuchać tego, copodyktowała dzień wcześniej. Pracował z nią już od jakiegoś czasu.Najpierw sporządzał spisy inwentarza. Czasami zdarzało mu sięopisywać otaczającą przyrodę. Dopiero dwa dni temu zdecydowała, żespisze jej wspomnienia. Zaskoczyła go podjętą decyzją. Nie mógłuwierzyć, że zasłużył na tak wielkie wyróżnienie. Stało się onosymbolem okazanego zaufania.Przyzwyczaił się już do jej gestów. Lekki ruch ręką oznaczał, że jestgotowa wysłuchać tego, co podyktowała poprzedniego dnia. Utosięgnął więc po jeden ze zwojów. Delikatnie rozwinął papirus i,nabrawszy głębszego oddechu, zaczął czytać: Podroż na dwóregipskiego władcybyła uciążliwa nie tylko ze względu na trudy i niebezpieczeństwo,jakie czyhało na drodze, ale przede wszystkim dlatego, że była topodróż w nieznane. Jeszcze niespełna dwa miesiące wcześniej niespodziewałam się, że mój ojciec, władca Mitanni, król Tuszratta orazmoja matka Juni zdecydują się wysłać mnie, swoją jedyną i jak przy-puszczam ukochaną córkę do Egiptu, abym została jedną z wielu żonkróla Amenhotepa. Miałam wiele czasu, aby zastanowić się nadpostępowaniem moich rodziców. I dziś nie mam już do nich żalu. Przezkilka lat przyszło mi żyć u boku władcy, dlatego potrafię zrozumieć,jak ciężkie są dla niego niektóre decyzje. Zresztą, od kiedy bowiem się-gam pamięcią, ojciec powtarzał, że Egipt był naszym wrogiem. Jegoojciec i ojciec jego ojca oraz wszyscy przodkowie zawsze starali sięstać w opozycji do Egiptu. Przez wieki zawiązywali przeciwko niemukoalicje. Niestety, Mitanni stało się słabe. Od lat składało Egiptowihołd, który uwierał mojego ojca. Wstydził się słabości własnego kraju.Pragnął, aby państwo było silne i samodzielne. Suwerenne. Dlaosiągnięcia tego celu był gotów poświęcić wszystko. Kiedydowiedziałam się o jego postanowieniu, długo płakałam. Matka starałasię mnie pocieszyć, opowiadając zapomniane już historie. Takdowiedziałam się o księżniczce Mutemwiji, która, podobnie jak ja,została poślubiona egipskiemu królowi. Nie znalazłam ukojenia w tychsłowach. Całymi dniami i nocami modliłam się, aby któryś z bogówwybawił mnie z opresji. Nie wiem, który z nich wysłuchał moichmodłów, ale kiedy przybyłam do Teb, król był już tak chory, żenadworny lekarz władcy, drżąc o jego zdrowie, zakazał munadmiernych ekscytacji, co uniemożliwiło moją prezentację. Służbaodprowadziła mnie do komnat w królewskim haremie. Nigdywcześniej nie widziałam tylu pięknych kobiet, tak strojnie ubranych,których dłonie i szyje przybrane były drogocenną biżuterią, wykonanąprzez najświetniejszych rzemieślników. Stałam tuż obok drzwi,niepewna i zawstydzona, nie mając pojęcia, jak się zachować. Kobietypowoli zaczęły podchodzić do mnie, jedna po drugiej. Tylko niektóreuśmiechały się delikatnie, chcąc dodać mi otuchy. Reszta patrzyławrogo. Czułam się jak wróg. Jak nieproszony gość. Byłam intruzem.Jakbym mogła im zaszkodzić, a przecież miałam tylko siedemnaścielat i ani krzty doświadczenia.Dni mijały jeden za drugim. Wreszcie pewnego ranka nadmiernezdenerwowanie, jakie zapanowało na królewskim dworze, wyrwałomnie z letargu. Obwieszczono wszem i wobec, że Jego MajestatAmenhotep Hekanset odszedł w ramiona Isira - Ozyrysa, WielkiegoSędziego zmarłych.Ale to nie lament po stracie monarchy zapadł mi w pamięć, ale wizytajego syna, Amenhotepa. Na kilka dni przed ceremonią pogrzebowąpojawił się w haremie swego ojca. Chyba nie miał określonego celu.Wydawał się zagubiony, przytłoczony całą sytuacją i śmiałościąmieszkających tu kobiet. Stał w otwartych drzwiach, których dniem inocą pilnowali dwaj strażnicy, dowodzeni przez olbrzymiego eunucha.Niepewnym wzrokiem lustrował wszystkie kobiety. Wyglądał tak,jakby czegoś albo kogoś szukał. Patrząc na niego, zdałam sobiesprawę, że jest w podobnym wieku. I owszem, był zaledwie o rok odemnie starszy. Wtedy zobaczyłam na jego twarzy ten sam wyraz, którymalował się na mojej, kiedy rodzice po- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • agus74.htw.pl