GRD1058. Mann Catherine Seks na pożegnanie(1), harleqin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Catherine MannSeks na pożegnanieThe Tycoon Takes a WifePROLOGMadryt, HiszpaniaChętnie obsypałby ją klejnotami.Jonah Landis delikatnie pogłaskał nagie ramię śpiącej obokkobiety, zastanawiając się, który z rodzinnych klejnotównajlepiej pasowałby do jej ciemnych włosów. Rubiny?Szmaragdy? A może słodkowodne perły? Przesunął dłońmi odjej ramienia do obojczyka. Na delikatnej kremowej skórzepozostał ślad jego świeżego zarostu.Zwykle nie sięgał do rodzinnego skarbca, żył z własnychpieniędzy, które zarabiał dzięki inwestycjom. Dla Eloisyzrobiłby wyjątek.Przez kraty z kutego żelaza w oknach siedemnastowiecznejrezydencji, którą wynajął na lato, wpadało światło wczesnegoporanka. Lekki wiatr poruszał płóciennym baldachimem. Zpoczątku Jonah nie zdawał sobie sprawy, że Eloisa jestAmerykanką. Spacerując wśród ruin hiszpańskiego zamku,wydawała się u siebie. Miała egzotyczną urodę. I była diabelnieseksowna. Kiedy chodziła po rusztowaniu, robiąc notatki, Jonahprzestał śledzić bieg rozmowy, którą prowadził zewspółinwestorami.Przez większość osób Jonah uważany był za najbardziejimpulsywnego członka rodziny Landisów. On jednak nie dbał oto, co myślą o nim inni. W życiu zawodowym, a takżeprywatnym, podejmował ryzyko, lecz zawsze skalkulowane. Izawsze mu się to opłacało.Jak dotąd.Ostatniej nocy po raz pierwszy działał impulsywnie.Najzwyczajniej w świecie wskoczył do łóżka z tą intrygującąkobietą. Nie był pewien, jakie skutki będzie miała ta decyzja, alewiedział, że spędzą razem fantastyczne lato.A później? Powoli, nie muszą się spieszyć.Kobieta westchnęła, przewróciła się na bok, położyła; rękęna jego biodrze.– Zaspałam?Wciąż nie podnosiła powiek. W jej ciemnych głębokichoczach widział dumę otomańskiej księżniczki.Podczas zebrań dotyczących historycznej rekonstrukcji, nadktórą pracował, Jonah stracił sporo czasu na myśli o Eloisie.Zerknął na cyfrowy zegar na rzeźbionym orzechowymstoliku.– Dopiero szósta. Do śniadania jeszcze dwie godziny.Wtuliła głowę w puchową poduszkę, czarne włosykontrastowały z białą bawełną.– Taka jestem senna.Nic dziwnego. Przez większą część nocy uprawiali seks... wprzerwach ucinali sobie krótką drzemkę, brali prysznic... znówsię kochali. No a wcześniej wypili kilka drinków. Jonahograniczył się do dwóch, Eloisie zaszumiałoby w głowie chybajuż po jednym. Odgarnął jej z twarzy długie włosy, gładkie ijedwabiste.Powinien przynajmniej na krótki czas odpuścić, bopotrzebowała odpoczynku, ale znowu jej pragnął.Kiedy wstał z łóżka, poczuł na nagim ciele dotyk rześkiegoporannego powietrza.– Zadzwonię na dół i poproszę, żeby przynieśli śniadanie.Chciałabyś coś zamówić?Eloisa położyła się na plecach, wciąż z zamkniętymioczami. Przeciągnęła się. Zsuwająca się kołdra odsłoniła jejkrągłe piersi.– Wszystko jedno – odparła sennie. – Mam cudowny sen... –urwała, marszcząc czoło. Zerknęła spod czarnych jak atramentrzęs, lekko unosząc powieki. – Jonah?– Tak, to ja. – Włożył jedwabne bokserki i sięgnął potelefon.Potoczyła wzrokiem po pokoju, jakby próbowała ustalić,gdzie się znajduje.Podciągnęła kołdrę i uniosła rękę do twarzy. Nagleznieruchomiała, ściągając brwi.– Co się stało?To niemożliwe, by po takiej nocy okazała się nieśmiała.Nawet nie zgasili światła.– Jonah? – powiedziała ton wyżej, niemal piskliwie.Opadł na skraj łóżka i czekał. Wymyślił już pięć różnychrozrywek na wspólne lato.Eloisa wyciągnęła rękę, szeroko rozkładając palce.Wpadające przez okno słońce odbiło się od prostej złotejobrączki, którą Jonah włożył jej na palec minionego wieczoru.Nerwowo zamrugała, patrząc z przerażeniem.– O mój Boże. – Okręciła obrączkę wokół palca. – Comyśmy zrobili?ROZDZIAŁ PIERWSZYPensacola, Floryda Rok później –Zdrowie przyszłej pannymłodej, mojej małej księżniczki.Toast ojca narzeczonej płynął z pokładu statku, niesionyprzez ciepły wiatr do siedzącej na nabrzeżu Eloisy Taylor. Eloisamoczyła w wodzie zatoki obolałe stopy, śmiertelnie zmęczonaorganizowaniem przyjęcia zaręczynowego przyrodniej siostry.Jej ojczym, poborca podatkowy, zrobił dla Audrey, co w jegomocy, a nawet więcej, bo nic nie było za dobre dla „małejksiężniczki”Echo pobrzękującego szkła łączyło się z pluskiem wody.Kolacja dobiegła końca, ale nikt nie zauważył braku Eloisy. Byław tym dobra, pomagała innym, lecz sama wolała pozostać wcieniu.Organizacja tego przyjęcia popchnęła ją do rozmyślań o jejprzysiędze małżeńskiej, której nigdy nikt nie świętował. Nawetjej rodzina nie miała o niczym zielonego pojęcia. Dzięki Boguza szybki rozwód, który zakończył zawarte pod wpływemimpulsu małżeństwo.Zazwyczaj udawało jej się nie wracać do tego myślą, alebyło trudniej, gdy dwadzieścia cztery godziny na dobę miała doczynienia z przepełnioną szczęściem Audrey. W dodatku dzisiajJonah zostawił jej na poczcie głosowej zagadkową wiadomość.Nawet po roku od rozstania rozpoznała jego seksowny bas.– Eloiso, to ja, musimy porozmawiać.Odrzuciła do tyłu koński ogon, drżąc na samo wspomnieniedotyku Jonaha.Rok temu zaspokajała ciekawość dotyczącą własnychkorzeni, dziedzictwa związanego z jej rodzonym ojcem. Letniaprzygoda doprowadziła ją do mężczyzny, który absolutnie się dla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]